środa, 28 maja 2014

Dla "zdrowotności"

     Wiosna i lato to czas przetworów przede wszystkim  tych solidnych jak wszelkie marynaty, czyli przetwory w zalewie octowej, suszone pomidory, konserwowe ogórki , różnego rodzaju sałatki jarzynowe z surowych warzyw, pasty warzywne na słodko i na ostro, które są raczej specjalnością narodów południowych, przeciery pomidorowe, ketchupy, buraczki i wiele wiele innych które nam przyjdą na myśl. Tu wskazana jest wszelka dowolność jeżeli tylko posiadamy odpowiednią dawkę fantazji, która, wbrew pozorom potrzebna jest nie tylko w życiu ale również w kuchni. Sama bardzo lubię wymyślać nowe przepisy  często nawet  w trakcie robienia przetworów. Swoje nowe pomysły oczywiście natychmiast zapisuję żeby mi nie "umknęły" bo jak wiadomo pamięć ludzka jest ulotna. 
     Robię też różne przetwory na poprawę humoru i rozwianie nadciągającej chandry podczas długich jesiennych i zimowych wieczorów, szczególnie tych listopadowych. Do tych leków "na poprawę humoru " należą konfitury, powidła, kompoty, suszone kandyzowane owoce ale przede wszystkim płynne witaminki dla zdrowotności. Nie należy ich nadużywać ale nie ma nic lepszego niż mały kieliszeczek domowej nalewki wieczorową porą kiedy na sąsiednim fotelu wysypia się mrucząc przez sen moja czarna kotka, Tosia.

Domowa wiśnióweczka
Składniki:
Dowolna ilość wiśni (koniecznie z pestkami)
 spirytus + wódka
cukier

Wykonanie:
Dobrze opłukane i odsączone z wody wiśnie wrzucić do dużego, szczelnie zamykanego słoja i zalać  spirytusem zmieszanym z wódką (pół na pół) tak, aby pokrył całkowicie owoce. Zamknąć słój i odstawić w zacienione miejsce na co najmniej 3 -4 tygodnie, może być nawet 1-2 miesiące.  Im dłużej tym lepiej. Po upływie tego czasu zlać spirytus z wiśni, zamknąć szczelnie a wiśnie zasypać porządnie cukrem i odstawić nie koniecznie na słońce, tak,   aby cukier się rozpuścił (rozpuszczając się cukier wyciągnie resztki alkoholu z owoców). Kiedy cukier którym są zasypane wiśnie rozpuści się całkowicie otrzymany syrop należy zlać i połączyć ze zlanym uprzednio z wiśni spirytusem. Następnie otrzymaną wiśniówkę zlać  do czystych, szczelnie zamykanych butelek i odstawić do barku. Jeśli uda nam się na kilka lat zapomnieć o jednej butelce wiśniówki to po upływie czasu odkryjemy "prawdziwy skarb".

     Z wiśniówką związane są dwa , moim zdaniem bardzo śmieszne, wydarzenia opowiadane mi wiele razy przez babcię, mamę, ciotki i kuzynki. Widocznie dobrze wryły im się w pamięć.


NALEWKA NA DWORCU
Wujostwo mojej mamy, mieszkający przed wojną w jednym z miast garnizonowych (wuj był majorem) odwiedzali zwykle moich dziadków w święta Bożego Narodzenia lub na Wielkanoc, przywożąc zawsze jakieś smakołyki. Tym razem podróżowali z wiernym ordynansem i wieźli pociągiem wielki gąsior nalewki wiśniowej. Wysiedli w Warszawie, na ruchliwym Dworcu Wschodnim i wtedy wydarzyło się nieszczęście.
Tenże ordynans był "przy szabli" i właśnie rękojeść szabli tak nieszczęśliwie uderzyła w gąsior z nalewką, że ten stłukł się w drobny mak a cała jego zawartość wylała się na peron. Chłopak był zrozpaczony, oboje wujostwo go pocieszali, a wśród otaczającego ich tłumu znaleźli się amatorzy, którzy maczali chustki w pachnącej, domowej wiśniówce, aby uratować i spróbować choć odrobinę alkoholu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz