poniedziałek, 28 lipca 2014

Na upały nie ma to jak dobry chłodnik

     Upały  nadeszły, a ja ledwo żyję,chociaż uwielbiam ciepło. Nie, nie narzekam na upał. Postanowiłam to sobie pewnej bardzo mroźnej zimy  .WIĘC TERAZ NIE NARZEKAM. Niestety czuję się winna, bo zaniedbałam nieco czytelników mojego bloga ale już się poprawiam i podaję przepis na dwa rodzaje chłodnika. Oba pyszne. W następnym poście, już wkrótce, podam przepisy na inne zimne pyszne zupy owocowe.

Chłodnik tradycyjny
 Składniki:
½ litra wody,
1-2 kostki rosołowe
(najlepiej z kury, drobiu albo warzywna)
2 pęczki młodej botwinki
2-3 średniej wielkości buraki
Sól, pieprz, kwasek cytrynowy, cukier

Wykonanie:
     Dobrze opłukaną botwinę bo bywa zapiaszczona , drobno posiekać, buraki zetrzeć na grubej tarce  i wrzucić do wody z rozpuszczonym bulionem. Gotować do miękkości . Przyprawić do smaku. Kiedy ugotowana botwina ostygnie wlać do wyboru: drugie tyle lub więcej kefiru, jogurtu, zsiadłego mleka, można też dodać śmietany.  Do chłodnika należy wrzucić sporą ilość posiekanego koperku. Pokrajane drobno zielone ogórki, rzodkiewki, drobno posiekany szczypiorek. Podajemy z jajkiem na twardo.

Chłodnik ze świeżych pomidorów
(hiszpańskie gazpacho)
Składniki:
1 kg dojrzałych, świeżych  pomidorów
1 zielona papryka
1 czerwona papryka
1 świeży ogórek
2-3 średnie cebule
Kilka ząbków czosnku (według uznania)
1-2 bułki kajzerki obrane ze skóry
¼ szklanki oliwy (lub dobrego oleju)
1-2 łyżki octu winnego
Sól, pieprz do smaku

Wykonanie:

     W upalne letnie dni, na zmianę z chłodnikiem i zupami owocowymi możemy podawać chłodnik ze świeżych pomidorów, czyli gazpacho. Wszystkie wyżej wymienione składniki (razem z kajzerkami, które służą do zagęszczenia zupy)  dokładnie miksujemy i przecieramy przez sito. Następnie wlewamy do słoików, zakręcamy i wstawiamy do lodówki. Zupę można przechowywać w lodówce przez kilka dni (konserwują ją sól, oliwa i czosnek) bez obawy że się zepsuje. Podajemy tylko z grzankami albo z grzankami i dowolnie dobranymi pokrajanymi w kostkę surowymi owocami i warzywami (ogórki, marchewka, kalafior, gruszki, jabłka). Kompozycja zależy od naszej wyobraźni i gustów żywieniowych.


wtorek, 15 lipca 2014

"Pytanie na śniadanie"

     W najbliższą sobotę (19 lipca) jestem zaproszona z Redaktorem Rafałem Betlejewskim z Radia dla Ciebie, który prowadzi program o emerytach ( przedstawia go w blogu www.pokolenie1600.blogspot.com) do TVP program 2. Audycja "Pytanie na śniadanie" trwa od 8:00 do 10:30 (nas zaproszono na 8:30). Kto chce i może niech ogląda  :)

niedziela, 13 lipca 2014

Jak ułatwić sobie życie prowadząc dom i pracując zawodowo żeby nie zaharować się na śmierć (rady i porady)

   Zawsze pracowałam zawodowo, do domu brałam prace zlecone, zajmowałam się wychowaniem dzieci, a jednak zawsze znajdowałam czas na robienie domowych przetworów, pieczenie ciast a nawet chleba. Wszystko to z miłości. Z miłości do najbliższych. Kiedyś po latach, we własnych rodzinach, moi synowie będą może wspominać zapach domowego ciasta i chleba czy różne domowe smakołyki mamy i babci, tak jak ja wspominam swój dom, przysmaki które robiły moja babcia, mama i ciotki. Wspominam też  rodzinne „kuchenne tradycje”.
     Teraz świat pędzi naprzód w zupełnie zwariowanym tempie, w pracy spędza się trzy czwarte doby, z domu wypada się rano, nie zawsze po śniadaniu i wpada wieczorem, często późnym. Ciągle jednak nie ma to jak talerz gorącej zupy, podgrzane w wodzie czy przysmażone na patelni domowe pierogi albo naleśniki.  Nadzienia do pierogów czy naleśników mogą być bardzo różne od tych tradycyjnych po niepowtarzalne, wymyślone na prędce, a wszystko zależy od naszej fantazji i smaku.
     Przygotowując obiady, szczególnie dla dzieci, moja babcia kierowała się pewną zasadą : posiłek musi być nie tylko smaczny, ale kolorowy i estetycznie podany.  My też tak lubimy jadać, prawda? Jeżeli zupa jest biała, to drugie danie powinno być tym bardziej kolorowe.  Jeżeli zupa i drugie danie będą w tym samym „nijakim” kolorze to nikt nie będzie miał chęci na taki obiad. Dziwiłam się bardzo moim synom, którzy opowiadali, że obiady w przedszkolu są „bleee” a w domu jedni wszystko, aż im się uszy trzęsły, nawet szpinak który do tej pory wszyscy bardzo lubimy. Dziwiłam się do momentu, kiedy pewnego dnia przyszłam po nich wcześnie, w porze obiadowej i zobaczyłam,  co panie podają dzieciom na talerzu: łyżka tłuczonych ziemniaków, łyżka tartych buraków i łyżka mielonego mięsa bo pewnie paniom kucharkom nie chciało się zrobić dla dzieci kotletów. Ten obiad był rzeczywiście „bleee” choć może te zmielone produkty łatwiej dawało się wepchać dzieciom do buzi.
    Z własnego doświadczenia wiem doskonale, że w codziennym pędzie nie ma czasu na gotowanie domowych obiadów, ale można sobie przynajmniej raz na dwa tygodnie urządzić weekend domowego gotowania. To ratunek dla zapracowanych, zapędzonych ludzi, którzy mimo wszystko wolą prosty posiłek domowy niż najbardziej wymyślne „potrawy fabryczne” czy dania restauracyjne. Odpowiednio przechowywane w zamrażarce, najlepiej w porcjach na naszą rodzinę, można wyjąc rano przed wyjściem do pracy, a po przyjściu już tylko je podgrzać.
     W odpowiednich, szczelnie zamkniętych pojemnikach (ja często wykorzystuję pojemniki po lodach) czy woreczkach foliowych można w zamrażarce przechowywać dosłownie wszystko: owoce, blanszowane* warzywa, zupy, pierogi, naleśniki, potrawy mięsne, niektóre desery (paschę) i gatunki ciasta.
     Zamrażarka jest wybawieniem także dla gospodarstw jednoosobowych bo przecież nie robi się faszerowanej kapusty (gołąbków) z trzech liści tylko z całej główki, czy trzech papryk nadziewanych. Nie potrafię też ugotować porcji zupy na jedną osobę. Gotuję więcej i w niewielkich porcjach zamrażam. Zresztą podczas takiego „kuchennego  weekendu gotuję 2-3 zupy, porcjuję je, podpisuję pojemniki i za każdym razem mogę jeść inną zupę. To samo z pierogami, mięsami i warzywami.
     Jak prędko można ugotować zupę, drugie danie, zrobić przekąskę czy deser po powrocie z pracy? Wszystko zależy od doświadczenia i umiejętności, a także od dobrej organizacji pracy, ale zabiera 1 do 3 godzin a potem… już nam się ze zmęczenia nie chce jeść. Dlatego ja jestem zwolenniczką przeprowadzania akcji „gotowanie-zamrażanie” raz na 2-3 tygodnie.
     Pisząc bloga przyjęłam  pewną zasadę: podaję przepisy na potrawy, które najchętniej jada moja rodzina i które smakują rodzinie i znajomym. Jeżeli chodzi o zupy, to najbardziej lubimy wszyscy „kwaśne” zupy. Niewątpliwie na pierwszym miejscu znajduje się pomidorowa, którą wszyscy możemy jeść codziennie,  a na drugim ogórkowa. Czasem jemy ją rzeczywiście przez kilka dni: kiedy zostanie jej zbyt mało na następny dzień „dorabiam” jej tyle, żeby starczyło, potem po zjedzeniu zupy „ z dokładką” i tak przez kilka dni. To tak jak    w słyszanym przeze mnie kiedyś powiedzeniu: „ goście za progiem, dolewaj wody do garnka z zupą”.
     Oczywiście najsmaczniejsze są zupy na wywarze z mięsa i jarzyn lub jarzyn, ale jeśli nie dysponujemy takim wywarem możemy się ratować kostkami bulionowymi (zawsze mam je w domu pod ręką) lub naszą „solanką jarzynową” czyli solonymi na zimę jarzynami, na które przepis podam bliżej jesieni. Na naszym rynku jest wiele różnych kostek bulionowych kilku wiodących wytwórni, ale również tych mniej znanych i często nie ustępujących smakiem ani jakością renomowanym producentom. Ja przeważnie używam kostek „Winiar” albo „Knorra”.
     Niektórzy przyzwyczaili się już do bardzo dietetycznych potraw, na które istnieje tysiące przepisów, ale ja wiem, że zdrowe jedzenie nie zawsze jest smaczne a smaczne jedzenie nie zawsze jest zdrowe. Wybór należy do nas samych. Oczywiście śmietanę w zupach, sosach i sałatkach prawie zawsze da się zastąpić jogurtem dzięki czemu nie będziemy zbyt często obciążać swojej wątroby. Jeżeli chodzi o smażenie potraw to zdanie dietetyków często się zmienia. Niedawno radzono, żeby smażyć wyłącznie w głębokim oleju a nie na smalcu czy maśle. Ostatnio smalec i masło są znów wróciły do łask. Do wielu potraw na samym końcu dodaje się dla smaku odrobinę masła. Ja placki ziemniaczane smażę na oleju lub smalcu a placuszki z owocami na twardej margarynie „Kasi”. Pierogi podsmażam na maśle lub smalcu. Olej słonecznikowy używamy WYŁĄCZNIE na zimno do sałatek.

__________________________________________________________________
­*) „Blanszowane” czyli wrzucone do wrzątku, doprowadzone do wrzenia i natychmiast odcedzone, następnie wystudzone i zamrożone. Warzywa, które przed zamrożeniem nie są zblanszowane nigdy potem nie ugotują się do miękkości (zawsze będą łykowate).

      

wtorek, 8 lipca 2014

Kurki, ale nie te "grzebiące" tylko leśnie

     Właśnie mamy największy wysyp kurek. Chodzą o nich różne niezbyt śmieszne dowcipy (chyba tylko ci, którzy je opowiadają śmieją się z nich). Kurki czasem mylą się z pieprzówką. Jak je odróżnić? Obie są żółte, ale kurka jest bardziej  "przysadzista", z grubym korzonkiem a pieprzówka korzonek ma cieniutki. Podawałam przepis na jajecznicę z kurkami. Kurki można też robić w occie (pyszne!). Suszyć nie warto, bo piękny grzybowy zapach mają świeże, natomiast suszone nie. Ja najbardziej lubię zupę kurkową albo pierogi z kurkami. W sezonie robię zapas kurek do zupy na zimę.
     W okresie wysypy kurek staram się zgromadzić pewien zapas tych pysznych grzybów na zimę, kiedy będą niedostępne. Moja rodzina lubi bardzo jajecznicę z kurkami (przepis podałam wcześniej) i zupę kurkową. Używam ich też do farszu do pierogów. Wobec tego kupuję kurki, myję je dokładnie żeby je opłukać z piasku , osuszam ręcznikiem papierowym, siekam, porcjuję w plastikowe torebki po czym układam je w zamrażarce. 

Zupa kurkowa

Zupę kurkową robię na bazie rosołu albo łagodnej kostki bulionowej (rosół z kury, z kurczaka, rosół warzywny). Najpierw robię zwykłą kartoflankę, potem kurki podsmażam na maśle razem s drobno pokrajaną cebulą. Następnie podsmażone z cebulą kurki wrzucam do kartoflanki i jeszcze przez jakiś czas (około pół godziny) gotuję całość na tak zwanym "wolnym ogniu" czyli na najmniejszym gazie, tak, żeby się tylko lekko gotowała. Po ugotowaniu zupę kurkową zagęszczam kwaśną śmietaną lub odpowiednią ilością topionego sera (każdy, byle bez dodatków). Czasem  dodaję siekany koperek.  SMACZNEGO

CZAR DAWNYCH KSIĄŻEK KUCHARSKICH


Od dziecka bardzo lubiłam książki i te stare i te nowe, pachnące jeszcze farbą drukarską. Zawsze je obwąchiwałam zanim zaczęłam czytanie. Zostało mi to do dziś, takie śmieszne przyzwyczajenie z dzieciństwa. Kto wie... może kiedyś byłam zaczarowana w psa? Urodziłam się po powojennej drodze moich rodziców w Krakowie. Jeszcze zanim się urodziłam moja mama biegała po krakowskich antykwariatach i kupowała mi przedwojenne książki dla dzieci (jej własne spaliły się doszczętnie wraz z mieszkaniem podczas Powstania Warszawskiego).
Ja też biegam po antykwariatach i kupuję przedwojenne książki nie tylko dziecinne ale także kucharskie. Czytanie jest dla mnie nadal prawdziwą przyjemnością. Kiedy jestem zmęczona czy zmartwiona, chcę się wyłączyć i odpocząć czytam właśnie przedwojenne książki dla dzieci, powieści "dla panienek z dobrego domu" albo stare książki kucharskie.  Rozczulają mnie te wspaniałe przepisy zaczynające się od sakramentalnego zdania "wziąć kopę jaj" ... kopa czyli 60 sztuk. Czy jest ktoś kto jest sobie w stanie wyobrazić zrobienie w domowych warunkach w ciasnej kuchni na 11 piętrze "oszczędną" babeczkę z 60 jajek?  Albo znakomity przepis "Jak odświeżyć stare masło"... Takie przepisy ze starych książek kucharskich  naprawdę mają swój niespotykany urok.

Telewizja bombarduje mnie wiadomościami, przeważnie złymi lub bardzo złymi a ja wyłączam głos, sięgam po książkę i nic nie jest mnie w stanie zdenerwować! To mój sposób na życie i zachowanie wewnętrznego spokoju. Pewnego dnia powzięłam mocne postanowienie że nie będę się denerwować  i tego się trzymam. Zamiast brać udział w psychoanalizach czy spotkaniach idę do kuchni, sięgam po moje książki kucharskie i robię przysmaki dla moich domowych łasuchów i zawsze miłych gości. Nic tak nie poprawia nastroju jak coś dobrego do zjedzenia.

piątek, 4 lipca 2014

Radio dla Ciebie (RDC)

Miłe czytelniczki i Mili Czytelnicy!
     Odsyłam Was na stronę Pokolenie1600.blogspot.com  To program o emerytach w którym biorę udział. Proszę wejść, poczytać o mojej "przygodzie z radiem", także kulinarnej. W każdym poście na którym jest moje zdjęcie   należy na nie "kliknąć" i otworzy się całą wiadomość. Te pierogi z wiśniami o których mowa ostatnio to nie jest moje ostatnie słowo :)  W lepieniu pierogów pomagała  Martyna Szymczakowska z RDC. Poczęstuję pierogami   ludzi z Radia dla Ciebie. Mam sentyment do Radia bo moja rodzina była z nim związana jeszcze przed II Wojną światową i Dziadek, i Ciotka i Wuj, a potem Brat Cioteczny. Lubię "radiowców".

środa, 2 lipca 2014

Pierogi z wiśniami - wspólne gotowanie

   Wreszcie pokazują się wiśnie ! Dzisiaj z Panem Rafałem Betlejewskim z Radia dla Ciebie (RDC) będziemy robić u mnie pierogi z wiśniami (a innym razem będziemy znów rozmawiać w studiu). W mojej kuchni. Ciekawa jestem co z tego wyjdzie. Czy będzie pomagał czy mnie w to "wrobi". Zobaczymy. Żeby tylko się udało . Opiszę to później. Biegnę do muzeum. postać sobie. Na szczęście dziś tylko do 16-tej.Przepis na pierogi z owocami podałam w jednym z wcześniejszych postów. Ja najbardziej lubię pierogi z wiśniami. Spróbujcie.



Gdzie najchętniej spędzam czas

     Chyba nie trudno zgadnąć, gdzie najchętniej spędzam czas poza pracą i momentem, w którym akurat piszę tego bloga. Oczywiście! W kuchni. Muszę się przyznać bez bicia, że jestem "gadżeciarą" więc zawsze znajdowałam dziwnym trafem kubeczki w kropeczki, solniczki w dziwnych kształtach, różne talerze, talerzyki, miski, miseczki i "misunie". Im bardziej kolorowe tym lepiej. Kupowałam je na targach, w sklepach ze starociami albo w dawnych wiejskich sklepach GS (kto ma tyle lat co ja powinien pamiętać że były to sklepy Gminnych Spółdzielni "Samopomoc Chłopska"). A w tych sklepach mnóstwo, mnóstwo rzeczy poczynając od kamiennych garnków na małosolne ogórki po tygielki do parzenia kawy. Rzeczy, których na wsi nikt wtedy nie kupował, a na, "miastowym" przejeżdżającym przypadkiem lub spędzającym na wsi wakacje aż dech w piersiach zapierało z zachwytu. Niektórzy pewnie będą się śmiać tak jak Ci, co od lat przebywają na tak zwanym dawniej Zachodzie, ale ja, kiedy założyłam własną rodzinę, oklejałam słoiki po dżemach kolorowymi papierami i robiłam na nich dowcipne napisy żeby moja kuchnia była kolorowa, a nie szara i ponura. 
     Na szczęście teraz wszystko jest łatwo dostępne oprócz pieniędzy. Ale był taki czas, kiedy żył mój mąż, że właśnie się urządzaliśmy. Szukałam wtedy jakiegoś stolarza. Właściwie chciałam mu dać  do sklejenia pamiątkowe pudełko na rękawiczki, które dostałam od jednej z przyjaciółek mojej Mamy. Tymczasem..... trafiłam nie na stolarza, ale na ARTYSTĘ STOLARZA, który jest świetnie wychowany, uśmiechnięty, oczytany, jest niezwykle kulturalny i właściwie nie wiem jak to się stało, że jest stolarzem a nie artystą, malarzem, filologiem, historykiem. Ten Pan to ADAM LAMIROWSKI . Nie dosyć że wykonuje to sam projektuje szafy, biblioteki, wyposażenie kuchni, salonów, przerabia stare meble na nowe urokliwe meble połączenie staroci i nowoczesności, restauruje stare domostwa i pałacyki. Właściwie nawet zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Adam wykonuje prace nie tylko w Polsce ale również w innych krajach (często jeździ do Francji). Pokażę jak zaprojektował moją kuchnię (szafki z wykorzystaniem szkła witrażowego), w której tak bardzo lubię gotować  różne przysmaki dla mojej rodziny i przyjaciół. Pomaga mi w tym czasem moja młodsza podkuchenna, kotka imieniem Tosia.


Na ścianie, nad blatami, które znajdują się wokoło, w kilku miejscach w kuchni wiszą przyprawy .


A to wisząca szafka. W drzwiczkach szkło witrażowe. Są różne kolory ale ja wybrałam akurat żółcie.


Tu widać moją młodszą podkuchenną, Tosię.Szuflady, na specjalnych prowadnicach przy lekkim dotknięciu same się zasuwają co jest bardzo wygodne jak mam obie ręce zajęte (na przykład trzymam w nich gorący garnek).



A tu szafki tuż obok kuchenki (widać zasunięty okap). Jak widać wnętrze szafek jest całkowicie zasłonięte i mogę w nich mieć porządek albo własny "bałaganik" (co w przypadku przezroczystej szyby byłoby niemożliwe), ale powierzchnia niektórych drzwiczek jest rozjaśniona szkłem witrażowym.


To szafka w której Adam zastosował szklane szufladki od przedwojennego kredensu. Sam kredens niestety tak został nadgryziony przez zęby czasu, że nie dało się go uratować. 

     No więc wkładam mój ulubiony fartuch z szarego lnu w czerwoniutkie biedronki i pędzę do kuchni.

Wszystkie pokazane meble w mojej kuchni po konsultacjach ze mną zaprojektował, wykonał i zamontował 

ADAM LAMIROWSKI telefon (komórkowy) 602765578 

Dzwońcie do niego (tylko nie w nocy bo musi odpocząć po ciężkiej pracy)

Przyjedzie do Was nawet na koniec świata (zależy od oferty cenowej) 



wtorek, 1 lipca 2014

Grzyby marynowane, suszone i jeszcze inne

     Po obwitych deszczach zaczyna się sezon grzybowy. Dlatego podaję kilka przepisów na konserwowanie grzybów i na potrawy z nich. Potrawy z grzybów to znakomita odmiana naszego jadłospisu noooo chyba, że ktoś jest na nie uczulony. Nie można jednak przesadzać z ilością jedzonych grzybów ponieważ są ciężkostrawne. Jeszcze jedna uwaga: jeżeli sami je zbieramy i nie jesteśmy pewni co do gatunku jakiegoś grzyba to lepiej go zostawić niż zatruć siebie i rodzinę. Ten sam gatunek grzybów na różnej wysokości geograficznej lub w zależności od podłoża potrafi mieć zupełnie inny kolor kapelusza i to może być mylące. 
     Poza podanymi poniżej przepisami robię pierogi z grzybami (przepisy na pierogi podam innym razem) i zamrażam pokrajane drobno, w niewielkich porcjach  kurki, które w zimie używam  na zupę kurkową lub do pierogów. Innych grzybów nigdy nie mroziłam.

Marynowanie grzybów

Składniki:
Dowolna ilość grzybów (łebki), najlepiej jednego gatunku
sól
Wykonanie:
Grzyby (raczej małe, jeśli większe to krajemy je na 2 części) gotujemy w dobrze osolonej (do smaku) wodzie z dodatkiem niewielkiej ilości octu aby w gotowaniu nie ściemniały. Są dwie szkoły gotowania grzybów do marynaty. Jedna szkoła to gotowanie grzybów przez 35-40 minut są wtedy "rozciapciane" ale można je przechowywać dosyć długo bez obawy że się popsują. Druga szkoła to gotowanie grzybów przez 5 minut od zagotowania. Są wtedy nieco  twardsze.

Ocet do grzybów cioci Steni

Składniki:
Dowolna ilość grzybów, najlepiej jednego gatunku
1/3 łyżeczki soli
1 szklanka octu 10%
1 i 1/2 szklanki wody
1 i 1/2 łyżeczki cukru
2 średniej wielkości cebule
10-15 ziaren ziela
10-15 ziaren czarnego pieprzu
5-6 pokruszonych liści laurowych

Wykonanie:
Ocet z wodą i wszystkimi składnikami gotować przez 15 minut. Następnie wrzucić do niego uprzednio obgotowane w osolonej wodzie grzyby. Od zagotowania grzybów z octem gotować je jeszcze przez 5 minut. Wlewać do słoików, szczelnie zamykać i ustawiać słoiki na gazecie lub ręczniku do góry dnem. Pozostawić słoiki do wystygnięcia (zamknięcia).
UWAGA:
1) Grzyby powinny być w słoikach pokryte octem. Jeżeli mamy więcej grzybów przygotowujemy odpowiednio więcej zalewy octowej.
2) Możemy marynować grzyby jednego gatunku lub różnych. Można mieszać prawdziwki z kozakami lub osakami (czerwonymi kozakami ). Kurki i maślaki najlepiej marynować osobno (szczególnie maślaki).

Jajecznica z kurkami

Składniki:
Kurki
masło
całe jajka
sól, pieprz (do smaku)
mleko

Wykonanie:
Drobno pokrajane kurki porządnie podsmażyć na prawdziwym maśle, dodać roztrzepane z odrobiną mleka jajka. Smażyć stale mieszając tak,  żeby białko było ścięte, ale żeby jajecznica była zbyt twarda. Na końcu posolić i popieprzyć. Podawać z sałatką  pomidorową. PYCHA!

Grzyby suszone
( i ich zastosowanie)

Wykonanie:
Grzybów przeznaczonych do suszenia nie należy myć a jedynie wytrzeć je suchą szmatką. Najlepiej suszyć grzyby w uchylonym piekarniku w temperaturze 75 0C lub  przeznaczonej do suszenia grzybów i owoców suszarce. Duże kapelusze krajemy na grubość 1 cm a korzenie na cienkie paski. Małe kapelusze suszymy w całości. Można przed suszeniem posortować grzyby na bardziej szlachetne (prawdziwki, kozaki i osaki czyli czerwone kozaki) i mniej szlachetne (podgrzybki, sitaki i inne), ale nie jest to konieczne, ponieważ szlachetniejsze grzyby po suszeniu są bielsze. Kurki, maślaki, rydze i gąski  raczej nie nadają się do suszenia.
Jeżeli grzyby obrodzą, to część suszu  można zemleć w starej maszynce do mielenia kawy. Mielone grzyby są znakomite do wszelkiego rodzaju sosów. 

Kapelusze grzybów suszone w całości


Kapelusze grzybów suszone w całości mogą być jednym z dań wigilijnych. Grzyby należy obgotować aż będą miękkie. Następnie panierujemy je w mące albo w jajku i mące i smażymy na głębokim oleju. Grzyby solimy dopiero po usmażeniu. Podajemy na gorąco, kładąc na nie "wiórki masła". PYCHA!

Solenie grzybów
(gąski,rydze)

Składniki:
Dowolna ilość grzybów
 sól kuchenna.

Wykonanie:
Gąski namoczyć w ciepłej wodzie aby odlepił się z nich piasek (te grzyby są zawsze bardzo zapiaszczone ponieważ rosną w piasku, całe i są nim całe pokryte). Płukać je dobrze kilka razy chociaż i tak, mimo naszego wysiłku,  trochę piasku w nich zostanie. Odsączyć je na sicie a następnie układać w słojach albo kamiennym garnku (najlepiej) przesypując grzyby grubymi warstwami soli. Po pewnym czasie sól rozpuści się, grzyby będą leżały w solance. W skutek działania soli stracą kolor i staną się brunatno brązowe. Znakomite na zimową sałatkę.

Sałatka z solonych gąsek lub rydzów

Składniki:
Miseczka solonych gąsek
2-3 średnie cebule
kwaśna śmietana

Wykonanie:
Poprzedniego wieczory gąski namoczyć w letniej przegotowanej wodzie, aby wypłukać z nich nadmiar soli. Pokrajać grzyby w cienkie paseczki i posiekać drobno cebulę. Wymieszać grzyby z posiekana cebulą i zalać kwaśną śmietaną. Sałatka z solonych gąsek jest znakomita jako zakąska pod wódkę.