sobota, 29 października 2016

Domowa awanturka

     Czasem stajemy przed trudnym zadaniem pod tytułem niespodziewani goście za progiem. Ktoś właśnie przejeżdżał, ktoś przyjechał służbowo i postanowił sprawić nam radość niezapowiedzianą wizytą. Uwielbiam gości i to nie to, żebym musiała po staropolsku "zastaw się a postaw się.", ale jednak wypada czasem coś podać do kawy czy herbaty żeby nie "przeleciały przez zęby"... 
      Podobno gość w dom Bóg w dom i ja naprawdę bardzo lubię gości, ale kiedy właśnie odrabiam domowe zaległości, na obiad mam cokolwiek bo po zakupy, żeby uzupełnić domowe zapasy wyjdę dopiero po południu, w tym momencie słyszę dzwonek do drzwi a za progiem  mili goście to mam ochotę zemdleć albo stać się niewidzialna tylko że "czapki niewidki" występują tylko w bajkach. Niestety. Trzeba gości podjąć godnie z miną radosną i nie dać po sobie poznać, że wpadli do nas w najmniej odpowiedniej chwili. 
      W takim momencie zgarniam nerwowo wszystko co wyjęłam z szafy bo właśnie miałam w niej poukładać, porozrzucane gazety (zaczęłam wybierać te, które już przeczytałam, żeby je wynieść do śmieci), nastawiam wodę na kawę i herbatę i "bobruję" w swoich puszkach z ciasteczkami luz z wspomnieniami po nich bo właśnie dopiero po południu miałam uzupełnić zapasy. 
     Wszystkie okruchy ciasteczek, kilka herbatników , które przypadkiem się ostały też kruszę. Znajduję orzechy i ostatni słoik domowych powideł. Ze śliwek oczywiście bo powidła są TYLKO ze śliwek, a z innych owoców robimy dżemy albo konfitury, tak jak knedle są TYLKO ze śliwkami. Okropnie denerwują mnie "powidła truskawkowe', "knedle z wiśniami" czy truskawkami. Język polski bywa bardzo precyzyjny i nie można go tak mieszać. 
     Tak więc wszystkie okruchy po ciasteczkach, bezach i pokruszone herbatniki czy co tam jeszcze mamy sypiemy do miseczek lub na talerzyki, polewamy je jogurtem owocowym lub naturalnym, jak nie mamy jogurtu to gęstą śmietaną, po wierzchu możemy posypać siekanymi orzechami, położyć po łyżeczce powideł (tych z ostatniego słoika), położyć jakieś owoce (jeśli akurat mamy), skropić odrobiną domowej nalewki wiśniowej albo jakimś likierem  i goście zajadają się, aż im się uszy trzęsą. W tak zwanym "międzyczasie" kawa i herbata też już są gotowe.
      TAKA JEST WŁAŚNIE DOMOWA AWANTURKA W MOIM WYDANIU. Problem tylko w tym, że nie możemy podać tego przepisu gościom . Musimy powiedzieć, że to jest tajemnica rodzinna. Co by goście powiedzieli, gdyby się dowiedzieli że właśnie jedli resztki po ciasteczkach ? Czasem najlepsza jest niewiedza.