Boże
Narodzenie jest świętem, chyba dla wszystkich, naprawdę wyjątkowym. Okres
przygotowań świątecznych, błyszczące, mieniące się różnokolorowo wystawy,
zapach choinki, złote i srebrne ozdoby choinkowe, zapach pieczonych ciast i
mięs, niezapomniany czar kolacji wigilijnej, szelest papierów podczas
rozpakowywania prezentów choinkowych... Nie wiem czy bardziej cieszą kupowane
ozdoby choinkowe czy robienie ich wieczorami, na długo przed Bożym Narodzeniem.
Wiązało się to z długimi przygotowaniami.
W "siermiężnych" czasach powojennych na które przypadało moje
dzieciństwo przez cały niemal rok zbierało się różne papierki i sreberka od
czekoladek czy cukierków (te z zagranicy były zawsze bardziej kolorowe i
błyszczące), słomki, patyczki i inne "materiały plastyczne". Czasem
udało się "wycyganić" koraliki które, bywało, ocalały z pożogi wojennej i babcia czy ciocia
chowała je na dnie przepastnej szuflady na pamiątkę starych dobrych czasów. Z
czasów dzieciństwa doskonale pamiętam te miłe wieczory, kiedy razem z moimi
dziadkami i mamą siadywaliśmy wokół okrągłego stołu który oświetlała
jasnym, żółtym światłem, wisząca nad nim
lampa i robiliśmy zabawki choinkowe. Dziadek mi podczas tych "prac
plastycznych" na głos bajki albo opowiadania o zwierzętach. To kolory, blaski, smaki i zapachy
dzieciństwa, których nikt nigdy nie zapomina, choć czasem święta nie bywają
wcale ani kolorowe ani radosne.
Dziś dawno
już przeminęły czasy częstych spotkań towarzyskich w domach, na którym zbierało
się liczne grono rodziny, przyjaciół i znajomych, ale w domu rodzinnym mojej
babci, jeszcze przed pierwszą wojną światową, takie spotkania, szczególnie w
okresie karnawału, były na porządku dziennym. W karnawale, jak opowiadała moja
babcia, nie było ani jednego wieczoru
bez balu, nie mówiąc już o sobotach.
W dodatku nie do pomyślenia było pokazanie się w karnawale dwa razy w
tej samej sukni, a co dopiero na kolejnym balu w tej samej sukni co
poprzedniego wieczoru. Moja babcia, kiedy okazało się, że "nie ma co na
siebie włożyć" na kolejny, ostatni już w tym karnawale bal,
wpadła na znakomity pomysł ozdobienia sukni balowej różnokolorowymi
szyfonowymi chusteczkami. Niestety miała zbyt mało czasu i nie zdążyła ich
wszystkich poprzyszywać. Użyła więc do ich przyczepienia szpilek. Podczas
tańca, a tańczono wtedy na balach również mazura, który był tańcem bardzo
szybkim, co jakiś czas gubiła którąś z
chusteczek. Panowie, którzy byli wtedy bardzo szarmanccy, schylali się,
podnosili zgubioną przez babcię chusteczkę, kłaniali się grzecznie i podawali
ją ze słowami "łaskawa pani zgubiła chusteczkę". Babcia mimo wszystko
bawiła się znakomicie aż do białego rana.
Oczywiście
młode panny nie mogły chodzić na takie bale same, ale w towarzystwie tak
zwanych "przyzwoitek". Ich rolę odgrywały matki, babki, lub zamężne
już kuzynki. Po balu, na którym tańczono przeważnie do rana, towarzystwo
wybierało się na ślizgawkę, potem trzeba było się dobrze wyspać, aby
zregenerować siły do następnego balu. W
Warszawie bardzo popularna byłą ślizgawka w Dolinie Szwajcarskiej . Dolina
Szwajcarska znajdowała się i znajduje się jeszcze dziś w szczątkowej formie tu,
gdzie dziś jest ulica Chopina. Latem w Dolinie Szwajcarskiej odbywały się
koncerty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz