Nie bardzo lubię jesień , szczególnie tę późną czyli koniec października i listopad bo szybko robi się ciemno, bywa zimno i deszczowo, większość lodziarni jest zamknięta a na ulicach pusto bo wszyscy przemykają się pospiesznie do domów. Wprawdzie lody można przez okrągły rok kupić w sklepie czy supermarkecie ale to nie to samo co lody w słoneczny letni dzień czy ciepły wieczór na Rynku Starego Miasta w Warszawie czy na jakiś innym "deptaku" w którymś z pięknych polskich miast....
Trudno, wszystko ma swój początek i koniec. Tak samo kończy się lato i zaczyna jesień ale...... za to nadchodzi pora na śliwkowe wariacje. Lubicie śliwki? Bo ja tak. Na początek jedna z moich rodzinnych "opowiastek".
ŚLIWKI W "CHOCHOŁKACH"
Trudno, wszystko ma swój początek i koniec. Tak samo kończy się lato i zaczyna jesień ale...... za to nadchodzi pora na śliwkowe wariacje. Lubicie śliwki? Bo ja tak. Na początek jedna z moich rodzinnych "opowiastek".
ŚLIWKI W "CHOCHOŁKACH"
W położonej niedaleko Warszawy, niezbyt rozległej, ale dobrze
zagospodarowanej posiadłości jednej z moich ciotecznych babek, oprócz pięknej
alei lipowej, grupy wspaniałych świerków, licznych ozdobnych krzewów i klombów
kwiatowych był także dość duży sad. Rosły tam dorodne drzewa owocowe, z których
wiele pochodziło z częściowo likwidowanego na początku XX wieku
przyklasztornego ogrodu SS. Wizytek w Warszawie. Sadem tym u mojej ciotecznej
babki zajmował się wierny i pomysłowy ogrodnik. Chcąc zrobić niespodziewaną
przyjemność pani, zadał sobie wiele trudu, aby mogła poczęstować gości w Boże
Narodzenie pysznymi śliwkami "prosto z drzewa". Właśnie pięknie
obrodziła tzw. "śliwka francuska" o dużych, ciemnofioletowych,
soczystych owocach. Wiszące jeszcze na drzewie, niezbyt dojrzałe śliwki
ogrodnik zanurzał w rozpuszczonym, ciepłym wosku, a gdy obeschły, owijał słomą
i w takich miniaturowych "chochołkach" czekały sobie spokojnie na
drzewie do świąt. Zadowolenie gospodyni domu i podziw gości dla pomysłu
ogrodnika były ogromne. Moja mama w dzieciństwie jadała jeszcze owoce z tego
sadu.
Tradycyjne śliwki w
occie babci Luci
Składniki:
Dowolna ilość owoców
Zalewa:
3 szklanki octu 10%
2 szklanki wody
1/2 szklanki cukru (cukru
może być więcej)
goździki, ziele
angielskie, pieprz czarny (po 15-30
ziaren)
Wykonanie:
Zimne owoce układamy w kamiennym garnku lub misce i zalewamy wrzącą zalewą. Następnego dnia
zlewamy zalewę z owoców znów ją zagotowujemy i zalewamy nią owoce. Tę czynność
powtarzamy przez 2 następne dni. Czwartego dnia składamy owoce do słoików na
zimno i zalewamy gorącą zalewą, tak aby pokryła owoce i zakręcamy słoiki.
UWAGA:
Do octu możemy dodać więcej cukru (do smaku)
Śliwki w occie na
słodko
Składniki:
Dowolna ilość śliwek
ocet 10%
cukier
Wykonanie:
Surowe, dokładnie umyte
śliwki zalewamy zimnym, 10% octem na 24 godziny. Octu powinno być tyle, aby
pokrył śliwki. Następnie odcedzamy śliwki z octu i usuwamy z nich pestki . Połówki
śliwek układamy w słoikach miąższem do dołu a skórką do góry i przesypujemy warstwy śliwek cukrem. Nie
pasteryzujemy. Po pewnym czasie ocet ze śliwek rozpuści cukier tworząc
słodko-kwaśną zalewę. Robione tym sposobem śliwki są o wiele łagodniejsze niż
śliwki robione metodą tradycyjną. Te śliwki mogą nawet jeść starsze dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz